Moim rodzicom i dzieciom, siostrom i braciom -
Zwierzętom
Wstęp
Prawie 10 lat temu - dokładnie 18. 05. 2011 r. - przygarnęłam
psa i choć było to już czwarte zwierzę w moim życiu, ten skrupulatnie
objaśniał mi słynne: „Wiem, że nic nie wiem”. Adoptuj psa, a on ci się odwdzięczy – słyszy się często. Im mniej
kto doświadczony, tym chętniej wygłasza owo przekonanie nie będąc świadomym
powagi zagadnienia. Gdy ja podejmowałam się tego zadania, oczywiście nie
rozpatrywałam sytuacji w kategoriach wdzięczności. Po prostu – na mojej drodze
znalazło się sponiewierane stworzenie spragnione CZŁOWIEKA i bezpiecznej
przystani. Miało 3, może 4 lata i bardzo lgnęło do ludzi – ot i cała
wiedza na temat kundla.
Żałuję,
że nie udało mi się przedstawić wszystkich zdarzeń chronologicznie (trudność
tym większa, że wiele przebiegało równolegle) i z należytą dokładnością - aż
się prosiło prowadzić pamiętnik i opisywać z detalami nasze zmagania. Niestety
nie było na to czasu - w natłoku wielu
obowiązków nagle musiałam zrobić jeszcze miejsce dla Miszy. Dużo
miejsca... Życie zawirowało, nagle zaczęło
się tyle dziać - zdarzenie i miejsce - jedno po drugim, jedno obok
drugiego - żadnej stop-klatki, akcja - reakcja, ułamki sekund na myślenie;
element zaskoczenia odegrał tu również niebagatelną rolę. Niemniej jednak tamte
emocje Misza zakorzenił we mnie na tyle głęboko, że niejedno pamiętam, jakby
zdarzyło się wczoraj.
Wrodzona
dociekliwość nakazuje mi wciąż pytać o przyczyny – bo przecież nic w życiu nie
dzieje się ot tak. Wiedza z kolei pozwala nam na wyrozumiałość, pozytywne
(paradoksalnie?) ustosunkowanie się do problemu, odrzucenie zgubnych, negatywnych
emocji i wreszcie przystąpienie do efektywnego działania. Ponieważ zależy mi,
aby jak najwięcej piesków i ich opiekunów cieszyło się wzajemnie dawanym
szczęściem dzięki uniknięciu błędów, starałam się dotrzeć do istoty
niepożądanych zachowań i… uzmysłowić (ale nie oskarżać!) na ile człowiek sam
się do nich przyczynia.
Celem
moim bynajmniej nie jest zniechęcanie do adopcji zwierząt - jestem jak najbardziej
ZA! Ponieważ to szlachetne przedsięwzięcie może jednak przerosnąć niejednego
miłośnika (a wiadomo, że tak się dzieje), chciałabym podzielić się
doświadczeniem, jakim zaszczycił mnie "niezwyczajny profesor", Misza. Tak więc
psu– braty i siostry, czerpcie i wdrażajcie wiedzę związaną z przygarnięciem
dorosłego i – jak się niebawem okazało niezmiernie trudnego psa.
Jestem pod wielkim wrażeniem. Autorka dokonała analizy psiej psychiki,z wielkim znawstwem tematu.
OdpowiedzUsuńJa jestem kociara, ale mama męża również przygarnęła psiaka po przejściach. Chętnie przeczytam resztę historii, by lepiej poznać psy.
OdpowiedzUsuńJeśli się uda wzbogacić Państwa wiedzę, będzie mi miło. Może i Kociara coś skorzysta? Koteczki to słynne sobiepanki, ale pewne mechanizmy psychiczno-skojarzeniowe i ich następstwa są wspólne. W razie potrzeby, proszę pytać o pieska - chętnie coś podpowiem. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń